2. Krótko o uniwerku: kampus jest wielki (łatwo się zgubić, co Gosi wychodzi świetnie;), stołówka droga (ale sprzedają piwo!), wykładowcy w stylu Stana - wszyscy szkoleni w Stanach, na dobry początek opowiadają nam historię swojej kariery, szczegóły życia rodzinnego i wpajają postawę "Kwiat":D
3. Pierwsza praca domowa: "case study"
Znacie firme DEH?? My też jej wcześniej nie znałyśmy, ale teraz już wiemy, że to europejski lider w produkcji DACHÓWEK Z PŁYTY WŁÓKNISTO-CEMENTOWEJ!!! Niezwykle pasjonującą, ponad stuletnią historię firmy przedstawił nam, podczas 3-godzinnego wykładu, jeden z jej menedżerów, w ramach panującego tutaj trendu łączenia świata bussinessu i nauki (tak, tak, NAUKI, Erasmus to wbrew pozorom nie tylko imprezy;). Aby mieć szersze spojrzenie na tę intrygującą sprawę (dla przypomnienia: dachówki z płyty włóknisto-cementowej, czyli oficjalnie in English: asbestos free, non-combustible, corrugated fibre-cement roofing slates - w wolnym tłumaczeniu bulszit:D) dostałyśmy do przeczytania zapierające dech w piersiach, dodatkowe materiały o działalności firmy. Na tej podstawie, w grupach, mieliśmy zrobić krótkie prezentacje. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że grup było 8, każda z nich odpowiadała na te same pytania (dotyczące INTERNATIONALISATION firmy DEH) więc przez bite dwie godziny było w kółko o tym samym. Ta wyjątkowa przyjemność ominęła jednak Krysię- z powodu przebitej opony w rowerze i całodziennego strajku autobusów, nie udało się jej niestety dotrzeć na uczelnię;)
Na szczęście nie wszystkie zajęcia są AŻ tak interesujące;)
4. Wydziałowa impreza. Aby zintegrować wszystkich studentów z naszego wydziału (ok 100 osób - rodzinnie:D) nasi rozrywkowi profesorowie zorganizowali nam grę w podchody po całym mieście, jednym z zadań było picie piwa na czas (narodowy zwyczaj Duńczyków;). Wygrani otrzymali... kupony na piwo w klubie, w którym imprezą zakończyły się nasze podchody. Dodatkowe kupony można było dostać za taniec z profesorami:D ruszali się nienajgorzej:P
5. Lekcje duńskiego. Po wczorajszej imprezie integracyjnej bardzo ciężko było wstać na dzisiejszą 6-godzinną inicjację z duńskiego (od razu wrzucili nas na głęboką wodę...). Nawet nie podejmowałyśmy próby jazdy na uniwerek na rowerze, raz na jakiś czas można zaszaleć i pojechać autobusem:D
Uczyłyśmy się już przedstawiania się, podstawowych zwrotów, dni tygodnia, miesiąca, liczb od jednego do miliona, określania czasu, podstaw gramatyki oraz 30 istniejących w tym języku samogłosek:D. Oto krótka prezentacja:
- Kan du tale dansk? (mówisz po duńsku?)
- Jeg forstår ikke. (nic nie rozumiem:)
Nie sugerujcie się pisownią, bo połowy liter się w ogóle nie wymawia, więc brzmi to jakbyście włożyli sobie knedla do buzi i próbowali coś powiedzieć.
A mówiąc o knedlach, chyba już czas napełnić nasze wiecznie głodne brzuszki;)
Buźka